Powstanie Wydawnictwa Ezooneir, czyli nowa ścieżka życia

Wywiad z Agnieszką Mlicką-Ezooneir


Była kariera w korporacji i stanowiska kierownicze. Niespodziewanie życie postanowiło zmienić bieg. Najpierw zaszwankował kręgosłup od zbyt wysokich szpilek. Nie była w stanie wysiąść z samochodu. Gdy pracownik, który powinien chodzić jak w zegarku „nawali” – już nigdy nie jest traktowany tak samo. Po powrocie do pracy zastała mobbing, zwiększone plany, praca 24/7. Epizod depresyjny był ucieczką mózgu przed przeciążeniem. Zgasła jak żarówka. Mogła wrócić i to ciągnąć, ale zrozumiała zdrowotne ostrzeżenie. Wiedziała, że może być tylko gorzej. Czy tego chciała? Nie. Więc w czym odnaleźć zagubiony sens?

Zajrzała w siebie i odnalazła w głębi serca zakurzone
i zapomniane talenty, które, jak jej wmawiano, w dzisiejszym świecie nie miały żadnej wartości.

Miała kredyty, rodzinę na utrzymaniu i pewien ustalony poziom życia, który wymagał od niej oddawania się w najem w wymagającej, nawet lubianej i dobrze płatnej pracy. I nagle zadała sobie pytanie: „A jeżeli umrę? Z przepracowania dostanę zawału lub ze zmęczenia spowoduję wypadek samochodowy? Czy muszę zginąć, żeby to zakończyć? Musi być inne wyjście”.

Nie od razu znalazła odpowiedź. Złożyła wypowiedzenie
i napisała pierwszą książkę pt. „Burze na Słońcu”. Opowieść
o korporacji i o tym, co naprawdę ważne.


Jak zmieniać swoje życie? Jak podnosić się, brać oddech i iść za głosem serca?

Słuchając siebie zanim nie jest za późno. Nie jest prawdą, że można wszystko.
Każdy z nas ma swoje ograniczenia, sfery, których nie powinno się przekraczać na siłę. Nie uważam też, że „to, co cię nie zabije, to cię wzmocni”. To, co mnie nie zabije będzie wymagało ogromu czasu na oswojenie, przepracowanie, utulenie i zawsze już będzie się czaić w podświadomości czekając na swój triumf, kiedy życie znów powie: „sprawdzam”. Zbyt wiele testów w życiu nie świadczy o naszej sile końcowej. Świadczy o tym, że nie mamy wyjścia i musimy tym testom sprostać.

Ja wiedziałam, że umrę, jeżeli nie zmienię diametralnie swojego życia. Umrę dosłownie,
z przepracowania odmówi posłuszeństwa moje ciało lub umrę w duszy, która nie będzie w stanie naprowadzić mnie na mój niezrealizowany potencjał.

Zaczęłam od fotografii artystycznej. Kiedyś, dawno temu, jeszcze w erze analogowej, skończyłam technikum fotograficzne z wyróżnieniem. Praca dyplomowa była na temat makrofotografii. Przedstawiała zdjęcia kwiatów z mojego ogrodu. Całymi dniami podglądałam trzmiele przez odwrócony obiektyw i mieszek. Teraz, po latach od tego też zaczęłam. Zanim przyszło do fotografowania ludzi, oswajałam się z tym, co nas otacza. Otworzyłam z powrotem drzwi do ogrodu.


Ezo Oneir kojarzy się większości z fotografiami i książkami, które napisałaś, a teraz jesteś wydawczynią. Jak to się stało, że będąc fotograficzką i pisarką, dodatkowo stałaś się wydawczynią? 

Miało na to wpływ kilka czynników. Z jednej strony był to przemyślany, strategiczny proces biznesowy, z drugiej zmiana wynikała z mojego wewnętrznego rozwoju osobistego, odpowiedzenia sobie na pytanie dokąd zmierzam i jaki mam cel.  

Fotografia artystyczna zawsze była, jest i będzie miłością mojego życia. Jako osoba wysokowrażliwa weszłam w świat fotografii z bardzo określonymi, precyzyjnymi postanowieniami i prawie przypłaciłam to zdrowiem. Wiadomo, że teraz proces robienia zdjęć jest łatwiejszy niż kiedykolwiek wcześniej i w zasadzie można sobie samemu zrobić zdjęcie, które kiedyś wymagało działań profesjonalisty. Od początku nie chciałam słuchać też kolegów i koleżanek: „Nie uda ci się żyć z samej fotografii artystycznej, bo niewiele osób ją docenia, a wręcz przeciwnie. Wszyscy zapaleńcy kończą i tak fotografując komercyjne imprezy”.

Tak, dużo w tym prawdy, ale postanowiłam działać na przekór. Wiele lat robiłam zdjęcia artystyczne i prowadziłam warsztaty fotografii kreatywnej. Odrzucałam propozycje robienia zdjęć na ślubach i imprezach. Zdarzało się, że nie miałam przez to z czego żyć, ale ufałam swojej intuicji. Początki były ciężkie. Pracowałam w korporacjach przez dekadę na stanowiskach kierowniczych, więc wiem dużo o biznesie i uporze. Ale sam etap zanurkowania w „bycie artystką” skutkował krachem finansowym. Wiedziałam jednak, że to proces, który muszę przejść ze wszystkimi jego kolorami, bez kompromisów, bo tylko wtedy dotrę do miejsca, gdzie będę w pełni sobą.

Wszystko czego pragniesz, znajduje się po drugiej stronie strachu. Nie wiem jak to przetrwałam. To chyba dobrze, że czasami nie wiemy, co nas czeka.

Teraz wszystko jest we mnie bardzo wyważone – z jednej strony mam biznesplan, z drugiej ufam sobie i temu, że los mi sprzyja, Równolegle rozwijałam moją pasję pisarską. Trzecią książkę postanowiłam wydać już sama, tworząc własne wydawnictwo.

A potem nagle sprawy zaczęły rozwijać się w sposób, który po części przestał być ode mnie zależny. Nastał COVID i przez rok nie miałam ani jednej sesji zdjęciowej. Wiadomo, że po 2020 roku świat się zmienił, przetransformował, a my razem z nim. Jednocześnie zaczynałam dostawać zapytania o to, czy mogę pomóc w procesie wydawniczym. Trafiały do mnie osoby, które były po trudnych przejściach z innymi wydawcami, szukały zaufanego człowieka, który pomoże im przejść z tym co mają do końcowej realizacji. I tak się zaczęło.

Z fotografii nie zrezygnowałam. Wciąż prowadzę warsztaty i robię baśniowe sesje zdjęciowe, ale jest ich zdecydowanie mniej i często dotyczą projektów wydawniczych. Zgadzam się jednak na niestandardowe sesje, z którymi inni fotografowie mają problem (techniczny lub emocjonalny). Teraz np. mam propozycję nietypowej sesji dziecięcej: siostra z bratem, przy czym dziewczynka zmarła kilka lat temu. Widzę w tym zleceniu olbrzymią wartość. Wiem, jak ważne to jest dla rodziny, żeby „uhonorować i ruszyć dalej”.

Natomiast oprócz takich nietypowych zleceń, ewoluował u mnie sam cel robienia zdjęć – zostałam ilustratorem książek.

Wyważenie tych dwóch profesji – pisarskiej i fotograficznej, sprawiło, że czuję się spokojna, bezpieczna i spełniona. Jestem szczęściarą, że to się udało – chociaż szczęście jest tutaj dodatkiem, bo efekt tego, co jest – to przede wszystkim wynik uporu i ciężkiej pracy, zaufania sobie i wewnątrz-sterowności, która nie pozwalała mi odpuścić. Przy czym odpuszczanie nie polega na tym, że przebijamy głową mur, tylko na dyscyplinie i zdecydowaniu szczerze przed samym sobą: „Czego chcę?”.  

Marzy mi się, żeby wydawnictwo rozwijało się. Marzą mi się wartościowe współprace z ludźmi, którzy działają i myślą podobnie do mnie.


Jakich ludzi książki wydajesz i chcesz wydawać?

Wydaję treści, które mają szansę na ogólnopolski, a nawet światowy sukces (np. książka cukiernicza naszej mistrzyni świata w dekoracji tortów Jowity Woszczyńskiej – trafiła w każdy zakątek świata, znajduje się nawet w Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie. Jest kupowana i dystrybuowana przez organizacje cukiernicze na całym świecie).

Ale wydaję też niszowe publikacje, które same w sobie nie są przeznaczone do szerokiej publiczności lub są na użytek prywatny. Są to m.in. dzienniki, pamiętniki, opracowania wewnętrzne na potrzeby szkoleń, kursów, tomiki wierszy.

Wydaję książki w języku polskim, angielskim i ukraińskim. Nie miałam tego w planach – to akurat wyszło samo. Postanowiłam skorzystać z tej możliwości i dziś mam też propozycję wydania książki po włosku, francusku, hiszpańsku a nawet mongolsku.

Chcę się przy okazji odnieść do moralnej odpowiedzialności wydawcy za publikowane treści. Co do zasady odrzucam treści stricte polityczne oraz materiały propagandowe, mające na celu przekłamywanie rzeczywistości. Odrzucam też oferty związane z aferami kościelnymi, sektami i treści traktujące o czarnej magii. Odrzucam treści, które w odbiorze mogą wyrządzić krzywdę np. lekceważenie depresji, rady psychologiczne mające wątpliwy potencjał lub wręcz krzywdzące, wpędzające czytelnika w poczucie winy, itp. Jak widać jest trochę tych treści…


Co cię wyróżnia wśród wydawców książek?

Jestem z pewnością „bardziej” w procesie wydawniczym. Co to oznacza?

Jestem w stanie pociągnąć proces powstawiania książki od dowolnego momentu, nawet od momentu samego pomysłu. Pracuję z autorami, którzy mają zarówno ukończone swoje teksty, jak i z takimi, którzy nie mają ich wcale. Jestem zdania, że jeżeli ktoś bardzo chce, to zawsze znajdzie sposób na ukończenie procesu pisarskiego.

Zdarza się też tak, że piszę do potencjalnych autorów. Widzę po prostu ogromną wartość w tym co robią i zapytuję, czy myśleli o napisaniu książki. Jeszcze żaden nie odmówił właśnie dlatego, że nie zostawiam ich z pytaniem: „No dobrze, ale jak? Od czego zacząć? Jak pracować? Co jest ważne? Jak sprzedawać? Za dużo tego, nie poradzę sobie!”.

Miałam taki przypadek np. we wrześniu zeszłego roku. Zadzwoniła do mnie kobieta, która dopiero uczy się języka polskiego. Zapytała mnie wprost, czy jest możliwa taka praca pod kątem redakcyjnym, żeby z 70 stron które już są, dopisać treści tak, żeby do końca roku wydana została gotowa książka. Zrobiłyśmy to. Książka ma prawie 300 stron, treści są dopracowane, posiada też piękne zdjęcia. Wszystko można, jeżeli się chce i jest się gotowym pracować.


Jakie nowe książki w twoim wydawnictwie mają premierę tej wiosny?

„Niebieskie Dzieci” Moniki Rezmer – długo oczekiwana premiera drugiej części „Niebieskiego Chłopca”, poradnika opisującego osoby neuroatypowe (spektrum autyzmu).

„Gdzie jest Kopernik?” Margoty Kott. Ilustrowana bajka dla dzieci wydana z okazji roku kopernikańskiego.

„Wierszowane bajeczki” Moniki Justyny Olszewskiej. Piękne wierszyki do czytania dzieciom.

„Uzdrowienie Kobiecości 2” pod red. Ezo Oneir & Ewy M. Ziółkowskiej. Druga część serii
o historiach kobiet, które nauczyły się kochać siebie.

„Biodanza” Agnieszki Sut. Pierwsza w Polsce książka opisująca metodę Biodanzy.


Jak zacząć z tobą współpracę, a jak nie zaczynać?

W kwestii tego „jak nie zaczynać” (swoją drogą ciekawe pytanie), to przychodzi mi na myśl kilka sytuacji wydawniczych. To doświadczenia, które uczą jedną i drugą stronę,
i bardzo często mają źródło w:

  1. Nieumiejętności współpracy  (brak dystansu do swojego tekstu i niechęć do wskazówek redakcyjnych, traktowanie uwag nie jako wartości ale jako przytyków osobistych, stwarzanie napięcia i nieprzyjemnych sytuacji poprzez brak zaufania – nieumiejętność „oddania” tekstu w ręce profesjonalistów),
  2. Nieterminowość i brak odpowiedzialności (opóźnienia w dosyłaniu tekstów, poprawek, a nawet stwarzanie podbramkowych sytuacji, kiedy to redaktor musi wejść w rolę ghostwritera – przedsprzedaż w toku, zbliża się data premiery, a kontakt z autorem się urywa lub nie ma on czasu na dopisanie kluczowych kwestii),
  3. Stwarzanie sytuacji, które są irracjonalne, aby opóźnić wydanie książki (nieskończone ilości drobnych poprawek, zmiana zdania co do układu już gotowego składu – chociaż wcześniej został zatwierdzony, nieodpisywanie na wiadomości dotyczące ostatecznego potwierdzenia składu).

Takich sytuacji jest wbrew pozorom bardzo dużo. Zupełnie, jakby Autorzy sami sabotowali działania wydawnicze. Staram się zawsze stanąć wtedy z boku i wyciągać wnioski, co stoi za daną sytuacją. Często jest to strach i mimo wszystko brak gotowości do zostania autorem. Chcemy myśleć, że wydanie własnej książki to spełnienie marzenia, ale nie każdy jest gotowy je urzeczywistnić. Nie każdy jest gotowy na to, co nastąpi po wydaniu książki. Oczywiście bardzo bym sobie życzyła, żeby takich sytuacji było jak najmniej, ale niestety powyższe doświadczenia zdarzają się bardzo często.

To z kolei skłoniło mnie do tego, żeby przyjrzeć się bliżej procesowi pisarskiemu i wydawniczemu. Powstał pomysł na książkę, która zgłębi te kwestie pod kątem emocjonalnym i stanowić będzie poradnik dla tych, którzy czują się zagubieni w procesie spełniania swojego marzenia o własnej książce. Poradnik pt. „Proces pisarski POD POWIERZCHNIĄ” już w sprzedaży!

A jak zacząć ze mną współpracę? Wystarczy telefon i zdanie: „Chcę wydać książkę”. I już!

,

Agnieszka Mlicka-Ezooneir

Niegdyś członkini kadry zarządzającej w kilku korporacjach. Ostatecznie zrezygnowała z rozwoju kariery korporacyjnej na rzecz działalności artystycznej oraz prowadzenia własnego biznesu. Obecnie dyrektorka grupy wydawniczej EZOONEIR.COM, graficzka, DTP, fotograficzka, ilustratorka, pisarka. Prowadzi warsztaty fotografii kreatywnej oraz współtworzy wiele artystycznych projektów i kursów. Fundatorka fundacji artystycznej Przestrzeń Wariantów.

Dodaj komentarz